ludzie ulicy
Jak by to ująć.
Kopę lat? sporo miesięcy? Hmm... trochę mnie tu nie było?? :D
Mam chwilę wolnego i stąd pomysł na odezwanie się troszeczkę.
Co u nas nowego?
Pytanie co chce ukryć, a co pokazać czytelnikom bloga.
Chcę pisać, ale pasowałoby o konkretach.
Podróże? Bóg? Gotowanie?
Chyba najpierw trzeba chcieć się otworzyć przed światem :p
Opisze jedną z ciekawych historii ludzi ulicy.
Mężczyzna. Wiek około 50 lat. Rozkłada się własnie na ławce nieopodal mnie.
Butelki z wodą ustawione jedna za drugą. Precyzyjnie oczyszczana kurtka, na której
własnie chce się położyć. Czerwony plecak, wcale nie wyglądający niechlujnie. Jest inny.
O co chodzi? Dźwięczy we mnie to pytanie i nie pozwala zostawić w spokoju mężczyzny.
Ruszam.
"Przepraszam, może nie powinnam, ale... jest Pan bezdomny?"
Uff, pierwsze słowa już za mną. Dalej będzie z górki.
Podsumowując- dom utracił w rodzinnych perypetiach, pracy znaleźć nie może chociażby
ze względu na tryb życia. Ślepy na jedno oko, ze śrubami w biodrach.
Brzmi znajomo. Ostatnio modliliśmy się o mężczyznę, który odzyskał wzrok, a kilka dni
później o mężczyznę ze śrubami w biodrach, który odzyskał siłę w nogach.
Widziałam, że to co mam mu przekazać to... nadzieja. Bóg może go uzdrowić,
ale to co teraz ważne to okazanie zrozumienia i miłości.
A zatem?
Kupiliśmy mleko, pączka, kabanosy i banany.
Wyraz twarzy tego człowieka wywołał we mnie radość i niesamowite spełnienie.
On ewidentnie był wdzięczny.
Nie każdy bezdomny potrafi to okazać.
Widziałam za zakrętem, że zjada swój podwieczorek z niezwykłą troską
o najmniejszy okruszek.
Wspaniałe.
Wyjątkowe spotkanie. Wszystko to za sprawą Boga, który może mówić do każdego nawróconego człowieka. A takie rozmowy są naprawę... ekstra :D
Komentarze
Prześlij komentarz
Pisząc komentarz zastanów się dwa razy nad jego treścią, nie obrażaj i nie krytykuj