kim byłabym dziś, gdyby internet nie istniał?



Ciekawe..
kim byłabym dziś, gdyby internet nie istniał? 
Kim stałabym się, gdyby nie wpływ social mediów.
Chciałabym wychować moje dzieci tak, by nigdy nie musiały mieć tej wątpliwości.
By były pewne siebie, a nie opinii innych.
Całe szczęście JA spotkałam na swojej drodze Jezusa i jestem przekonana, że do pewnego momentu to on pokierował moimi wyborami.
Studia, kochany mąż, cudowny synek, kościół...
Co jednak, gdybym na etapie tak ogromnej potrzeby Jego obecności, mając 17 lat zaczęła bardziej przejmować się tym co widzę na ekranie telefonu, niż tym co czuję?
Zapewne, to świat ukształtowałby moją osobowość w najważniejszym, decydującym etapie dorastającej kobiety.
Czy w ogóle uporałabym się z moimi wspomnieniami, emocjami i przemyśleniami?Czy może raczej odpaliłabym telefon, sprawdziła powiadomienia, zapomniała o tych trudnych emocjach i zwyczajnie rozproszyła się wirtualnym światem?

Ciekawe :)

Dochodzę do wniosku, że to kogo oglądamy na YT, czy IG, to osoby które w czymś się wyspecjalizowały. Zdecydowały się na konkretny kierunek.
Reszta osób po prostu je ogląda. To właśnie osoby ukształtowane, pewne swojej drogi, kierują dalej tymi niezdecydowanymi. Bo czy taki Youtuber ma czas oglądać innych youtuberów? Nie wiem, ale pewnie w mniejszym stopniu niż grupa odbiorców ze statystyk.

Co zatem dał mi internet?
Pisałam blogi w podstawówce, więc piszę i dzisiaj :)
Dał mi pewność co do znajomości komputera - popchnęło mnie to w stronę grafiki.
Gry na komputerze - chociażby Simsy, które przecież nie są połączone bezpośrednio z internetem - rozwinęły we mnie potrzeby społeczne i estetyczne.


Mieszane uczucia mam jednak dziś, gdy spędzam tutaj więcej czasu niż powinnam.
To co dostałam od internetu to
- zastrzyk inspiracji
- tutoriale
- wybór studiów
- informacje o wychowaniu dzieci

Są tu jednak i złe strony:
- Złe newsy i niewielka ilość tych z pozoru dobrych
- za dużo bodźców
- brak chęci do wykonania zadania
- chęć przyspieszania rzeczywistości
- zaspokojenie potrzeby społecznej informacjami z instagrama :o


Patrzę na tą listę i nadal zastanawiam się, czy aby na pewno rozwijam się w dobrą stronę.
Wiem, że zawsze moge zapytać Boga i on kieruje mną dalej, ale są też rozpraszacze :)

Kiedyś, robiłam zdjęcia dla samej siebie - pomogło mi to dostać się na studia.
Zaczęłam tańczyć i uprawiać sport, żeby nuda nie miała pierwszego miejsca.
Pisałam bloga i inspirowało mnie to do działania. Łatwiej jest mi dziś odnaleźć się w tworzeniu tekstów. Miałam dostęp do tutoriali, więc rozwinęłam się w grafice.
Jednak nigdy nie było to dobre lekarstwo na nudę.  Dopiero tworzenie treści w realnym świecie było czynnikiem rozpędzającym mnie do życia.
Clou sprawy jest zatem korzystanie z internetu z włączonym alarmem.
Jako narzędzie, a nie wypełnienie życiowego celu.
Nuda w końcu przynosi dobre rezultaty :)


A tym czasem kuracja anty przeziębieniowa trwa. Do dyspozycji jedynie naturalne składniki z powodów widocznych poniżej:









Temat jest oczywiście dużo głębszy. Chciałam jedynie głośno się zastanowić, co dobrego daje nam świat wirtualny. Jak dorastałam ja, a jak dorastają dzisiaj młode pokolenia.
Ciekawe...

Komentarze